Opublikowany przez: Monika C. 2020-11-18 12:26:03
Autor zdjęcia/źródło: Photo by Christian Bowen on Unsplash
To pierwszy taki poród na świecie. Kobieta w ciąży zakażona koronawirusem, w wyniku ostrej niewydolności oddechowej wymagała podłączenia do ECMO, czyli sztucznego płuco-serca. Teraz obie pacjentki czują się dobrze, a ich historia napawa optymizmem i pokazuje możliwości nowoczesnej medycyny.
Początkowo przyszła mama mieszkająca w Świebodzicach, została przyjęta do szpitala z objawami przeziębienia i pozytywnym wynikiem testu na koronawirusa. Jak czytamy w Onet.pl, jej stan szybko zaczął się pogarszać, pojawiła się wysoka gorączka i problemy z oddychaniem, a badania obrazowe wykazały uszkodzenia płuc. W wyniki kłopotów z samodzielnym oddychaniem, lekarze musieli szybko zdecydować o podłączeniu kobiety do respiratora i wprowadzeniu jej w stan śpiączki farmakologicznej. Kobieta była wtedy w 27/28 tygodniu ciąży, walka więc toczyła się nie o jedną osobę a o dwie! Dziecko było jeszcze zbyt niesamodzielne, by bezpiecznie funkcjonować poza organizmem mamy. Lekarze musieli czekać i ustalić możliwie najszybszy, ale najlepszy i najbardziej bezpieczny dla dziecka moment rozwiązania ciąży. Stan mamy pogarszał się, terapia respiratorem nie przynosiła oczekiwanego skutku. Lekarze podjęli więc decyzję o podłączeniu pacjentki do ECMO.
Cesarskie cięcie przeprowadzono w 29. tygodniu ciąży. To był wyjątkowo skomplikowany zabieg, pierwszy taki na świecie. Dziewczynka ważyła 1440 g, a jej stan oceniono na 7 stopni w skali Apgar. To bardzo dobrze, biorąc pod uwagę wiek ciąży oraz stan mamy - wciąż podłączonej do ECMO. Dziewczynka – Amelka, trafiła do inkubatora. W tym czasie była karmiona pokarmem zgromadzonym w banku mleka. W ciągu miesiąca mała przybrała 500 g! Dobra wiadomość jest także taka, że Amelka nie jest zakażona koronawirusem.
Mama dziewczynki jeszcze przez dwa tygodnie od rozwiązania ciąży była w stanie śpiączki farmakologicznej. Dopiero po 9. dniach lekarze odłączyli ją od ECMO, a następnie od respiratora. W tym czasie pacjentka przeszła jeszcze dwie dodatkowe operacje. W sumie na oddziale intensywnej terapii spędziła miesiąc. Teraz mama dziewczynki czuje się już dobrze i może wyjść do domu. Córka musi zostać jeszcze w szpitalu przez około 2 tygodnie. Lekarze są zaskoczeni, jak szybko pacjentka wraca do zdrowia, a badania płuc wykazują jedynie niewielkie zmiany w płucach po tak trudnym przebiegu COVID-19.
Dla TVN24 szczęśliwa mama powiedziała, że czuje się dobrze, jest bardzo wdzięczna lekarzom za uratowanie jej i Amelki, a także apeluje do wszystkich o noszenie maseczek ochronnych i dbania o siebie.
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.